Na dzisiaj zaplanowałam koniec prac z moją wiosenną wróżką - zostało już naprawdę niewiele. Miał być, bo po obejrzeniu o 7 rano wiadomości jakoś nic już dzisiaj ani nie cieszy ani nie wychodzi. Lęk, strach i niedowierzanie😢
Ponieważ nie udało się dzisiaj postawić ostatniego krzyżyka, pokażę Wam jak dziś prezentuje się moja wróżka. Tak było ostatnio, tj. jakiś rok temu....
Prawie, prawie... Wyszywanie mulinami metalizowanymi to dla mnie koszmar. Pewnie przez to porzuciłam ten haft na ponad rok. Ale nie ma się co załamywać, jak się powiedziało A...
Wzór pochodzi ze starego numeru Cross Stitcher z 2007 roku, wróżkę wyszywam na lnie w kolorze kości słoniowej mulinami DMC.
Następnym razem pokażę już skończoną - obiecuję😀
Na koniec jeszcze trochę słodkości
100% hand made i nawet zjadliwe😀 Na szczęście podobno dzisiaj pączki nie tuczą😁
Trzymajcie się ciepło;)
pozdrawiam SylwiaB
Pięknie wygląda wróżka wśród kwiatów.
OdpowiedzUsuńMetalizowana potrafi dać w kość ale efekt wart zachodu:) Piękna wiosenna wróżka! Czekam na finał i ślę pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńTo, co się dzieje jest straszne, ale trzeba się starać żyć w miarę normalnie...
OdpowiedzUsuńPocieszę Cię , też nie znoszę metalizowanych nici i staram się nimi wyszywać tylko sporadycznie.
OdpowiedzUsuńWróżka już teraz prezentuje się naprawdę pięknie!
Pozdrawiam ciepło.
K.
Ooo..jakie piękności powstają, będzie co podziwiać 😊
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać żeby nie przeoczyć końca pracy.
Pozdrawiam serdecznie 🌷😊